Premier Izraela Binjamin Netanjahu zwolnił dziś swojego ministra obrony, co jest krokiem w kierunku konsolidacji władzy nad krajem i wywołało nowy wybuch protestów. Jest to najnowszy etap walki, która trwa już od miesięcy, stawiając przeciwko sobie różne sektory izraelskiego społeczeństwa. W poniższej analizie nasz korespondent pokazuje, jak kryzys ten wyłonił się z konfliktu między konkurującymi ze sobą elitami i ich różnymi modelami kolonialnymi.
Od miesięcy w Tel Awiwie i innych miastach odbywają się cotygodniowe masowe demonstracje, które w każdą sobotę przyciągają dziesiątki tysięcy osób. Jest to jeden z największych ruchów społecznych w historii Izraela. Protesty rozpoczęły się po inauguracji najbardziej skrajnie prawicowego rządu, jaki kiedykolwiek rządził tym krajem; szybko skupiły się na sprzeciwie wobec reformy sądownictwa, która skonsolidowałaby władzę w rękach rządu kosztem sądu.
Wielu protestujących postrzega tę zmianę jako próbę zamachu stanu. Jeden z najbardziej niepokojących fragmentów projektu ustawy proponowanej reformy, zwany „klauzulą override”, podważy świętą liberalną koncepcję podziału władz. Między innymi ograniczy zdolność Sądu Najwyższego do sprzeciwu i uchylania ustaw uchwalanych przez rząd, pozwoli rządowi na ponowne uchwalenie ustaw unieważnionych przez sąd i da rządowi więcej do powiedzenia w kwestii mianowania sędziów. Rząd Benjamina Netanjahu wprowadził już ustawę ograniczającą sposoby, na jakie urzędujący premier może zostać uznany za niezdolnego do sprawowania urzędu. Aby jednak w pełni zrozumieć dynamikę społeczną, musimy zbadać sprzeczności we współczesnym syjonizmie i zidentyfikować konkurencyjne podejścia do zarządzania osadniczym społeczeństwem kolonialnym. Aby uzyskać więcej kontekstu, zakończymy przeglądem najnowszych wydarzeń w palestyńskim ruchu oporu.
Semantyka: W całym tym tekście, odnosząc się do regionu geograficznego pomiędzy rzeką Jordanią a Morzem Śródziemnym, używamy słowa „Palestyna”. Odnosząc się do państwa i aspektów społeczeństwa żydowsko-izraelskiego, używamy słowa „Izrael”.
Kontekst stojący za „przewrotem”
Obecna sytuacja w tzw. Izraelu to historia o coraz bardziej autorytarnym rządzie konsolidującym władzę — ale jest w tym coś więcej. Proces centralizacji, który rozpoczął się dawno temu, dochodzi do skutku, wraz z polaryzacją w kierunku faszyzmu. W grę wchodzą lokalne i globalne sojusze reakcyjne, a także konflikt między rywalizującymi elitami, premierem desperacko uciekającym przed zarzutami korupcyjnymi oraz kolonialnym społeczeństwem osadników, które przygotowuje się do kolejnego etapu apartheidu i czystek etnicznych. Bez tego szerszego obrazu nie możemy zrozumieć samej proponowanej reformy ani „zagrożenia dla żydowskiej demokracji”, jakie stanowi, ani dlaczego tak wiele osób z głównego nurtu izraelskiego społeczeństwa wyszło przeciwko niej na ulice, wymachując izraelskimi flagami.
Projekt ustawy naraziłby już zmarginalizowane społeczności na rosnącą władzę reżimu. Podporządkowanie systemu sądowego rządowi narazi na większe ryzyko wielu Palestyńczyków, kobiety, członków społeczności LGBTQ, migrantów i osoby ubiegające się o azyl oraz inne osoby. Jednocześnie izraelski system sądowy zawsze był integralną częścią reżimu apartheidu. Legalizował on jedną kampanię czystek etnicznych po drugiej. Wysiedlanie społeczności beduińskich w Naqab (Negew), eksmisje rodzin i wyburzanie domów we Wschodniej Jerozolimie, ciągłe próby eksmisji i czystek etnicznych na obszarze Masafer Yatta na Zachodnim Brzegu — sąd zatwierdził wszystkie te działania, z automatu legitymizując reżim żydowskiej supremacji.
W ramach izraelskiej demokracji wiele społeczności nigdy nie miało żadnych praw. Teraz wiele osób z klasy średniej boi się, że straci również swoje przywileje. Podobnie jak w wielu społeczeństwach kolonialnych na przestrzeni dziejów, represje nie ograniczają się do początkowych grup, ale rozszerzają się, by objąć coraz więcej osób.
W odpowiedzi na to jesteśmy świadkami jednego z największych ruchów społecznych w Izraelu od dekady, co najmniej od czasu protestów namiotowych w 2011 roku. Można to rozumieć jako swego rodzaju zmartwychwstanie liberalnego syjonizmu, który jeszcze kilka tygodni temu wydawał się na łożu śmierci. Izrael ma bardzo silną, zorganizowaną na ulicy i świadomą politycznie klasę średnią, która umocniła się w ciągu ostatniej dekady poprzez ruch namiotowy „sprawiedliwości społecznej” z 2011 r., różne ruchy protestacyjne z udziałem niezależnych pracowników i właścicieli małych firm podczas blokad COVID-19, demonstracje przeciw Netanjahu (Balfour z 2020 r.) i obecny masowy ruch przeciwko reformie sądownictwa. Mają władzę na ulicach, ale nie w parlamencie, ponieważ konsekwentnie przegrywają wybory.
Z zewnątrz może wyglądać na to, że Netanjahu nie jest zbyt popularny. Rzeczywiście, jest on w Izraelu postacią kontrowersyjną i polaryzującą. Ale obrazy masowych protestów pokazują tylko połowę obrazu.
W Izraelu jest wiele rosnących niedemokratycznych i antyliberalnych populacji, i nie mówimy tu o anarchistach. Na przykład przewiduje się, że ultraortodoksyjna społeczność Haredi, ze swoim wysokim wskaźnikiem urodzeń, za kilka dekad będzie stanowiła dwie trzecie populacji kraju. Typowy elektorat popierający Netanjahu składa się z Mizrachijczyków — sefardyjskiej klasy robotniczej z konserwatywnie nastawionych miasteczek peryferyjnych — nie wspominając o fundamentalistycznych fanatykach i faszystach, pogromcach, kahanistach, skrajnych osadnikach i młodzieży ze wzgórz, którzy tworzą skrajną prawicę. Ci ostatni są bardzo dobrze zorganizowani i zdolni do stosowania przemocy zarówno za pomocą środków instytucjonalnych, jak i pozaprawnych. Zajmują wysokie stanowiska, mają po swojej stronie armię, kierują policją i są obecnie trzecią co do wielkości partią w rządzie. Zawierają też sojusze z zagranicznymi reakcjonistami.
Głównym żądaniem ruchu protestu jest demokracja. Dla Izraelczyków, od początku syjonizmu, demokracja zawsze oznaczała demokrację tylko dla Żydów — innymi słowy, etnokrację. Większości syjonistów z klasy średniej było wygodnie z liberalną demokracją dla siebie i apartheidem dla wszystkich innych. Ale teraz, kiedy ich własne przywileje są zagrożone, jest to o jeden krok za daleko.
Taki rozwój sytuacji nie jest bezprecedensowy. Na każdym etapie swojego rozwoju, liberalne demokracje zawsze wykluczały całe populacje pod swoją kontrolą, selektywnie określając, kto przynależy do „narodu”. Francuska deklaracja praw człowieka zaprzeczała człowieczeństwu kobiet; konstytucja Stanów Zjednoczonych została napisana przez właścicieli niewolników. W imię szerzenia wolności i demokracji rząd Stanów Zjednoczonych nie miał absolutnie żadnego problemu ze wspieraniem brutalnych dyktatur w Ameryce Południowej i innych częściach świata.
Demokracje czasami rozszerzają się, aby włączyć wcześniej wykluczone demografie, często po powstaniach tychże, i zawsze jako część projektu asymilacji i wymazania. Jak ujął to Niewidzialny Komitet w „Do naszych przyjaciół](https://theanarchistlibrary.org/library/the-invisible-committe-to-our-friends)„.
Demokracja jest prawdą wszystkich form rządów. Tożsamość rządzących i rządzonych jest granicą, gdzie stado staje się zbiorowym pasterzem, a pasterz rozpływa się w swojej trzodzie, gdzie wolność zbiega się z posłuszeństwem, ludność z suwerenem. Zlanie się rządzących i rządzonych w siebie nawzajem jest rządem w czystym stanie, bez większej formy czy granicy.
W tym ujęciu nie dziwi, że różne staroświeckie dyktatury w Hiszpanii, Grecji i Ameryce Południowej musiały „przejść na demokrację”, aby nadal rządzić z publiczną legitymacją. Natomiast w Izraelu lata neoliberalizmu i etnokracji stworzyły sytuację, w której demokracja może się tylko skurczyć.
Niektórzy komuniści, anarchiści i radykalni lewicowcy uczestniczą w protestach przeciwko próbie konsolidacji władzy przez Netanjahu, tworząc w ramach tych masowych demonstracji bloki antypartyjne. Chodzi o to, by rozszerzyć zakres demokracji na wszystkich, nie tylko na Żydów, i by kwestia okupacji Palestyny znalazła się w centrum walki. Są to dobre intencje, choć łatwo je zmarginalizować jako maleńki blok flag palestyńskich w ogromnym morzu flag izraelskich. Organizatorzy masowych demonstracji i zdecydowana większość uczestników wydają się postrzegać te bloki jako irytację lub rozproszenie uwagi. Większość protestujących wydaje się nie rozumieć związku z szerszymi tematami ruchu, oskarżając działaczy solidarnościowych o przejmowanie protestów na rzecz niepowiązanych i „prowokacyjnych” spraw. Obie strony twierdzą, że walczą o demokrację — ale opierają swoje argumenty na radykalnie różnych pomysłach na to, co oznacza demokracja.
Kiedy rozważamy masowy zwrot w kierunku skrajnej prawicy, który miał miejsce w wielu częściach Zachodu, musimy pamiętać, że nastąpił on w konsekwencji neoliberalnego ataku na klasę robotniczą i porażki lewicy w dostarczaniu rozwiązań, co umożliwiło faszystom nabranie rozpędu. Podobnie w społeczeństwach, które doświadczyły „socjalistycznej przeszłości”, w której represyjny lewicowy rząd atakował ludzi pracy, to również popchnęło wielu ludzi na prawo. A kiedy do tego wszystkiego dodamy jeszcze osadniczy kolonializm — sytuację, w której cała populacja, zarówno proletariat, jak i burżuazja, korzysta z reżimu narzucającego supremację etniczną — cóż, można sobie wyobrazić, że to jeszcze bardziej komplikuje sprawę.
To jest kontekst, w którym rząd przedstawia swoją reformę sądownictwa jako populistyczny projekt w izraelskiej wojnie klasowej między elitą aszkenazyjską a Mizrachijczykami. Klasa jest w Izraelu silnie związana z etnicznością i geografią. Pierwsi pionierzy-syjoniści, europejscy osadnicy, którzy przybyli na Bliski Wschód, mieli w głowie konkretną wizję: białej, liberalnej, świeckiej kolonii, „willi w dżungli„. Siedemdziesiąt pięć lat później obserwują, jak ich utopia rozpada się, stając się jak wiele innych państw w regionie.
Jak wspomniano, wielu członków izraelskiego społeczeństwa nie darzy sympatią idei liberalnej demokracji — niektórzy z powodów faszystowskich i reakcyjnych, inni po prostu dlatego, że liberalna demokracja nigdy nie miała im nic do zaoferowania. Wielu mieszkańców peryferyjnych miast wciąż pamięta, że porwania żydowskich dzieci jemeńskich, stłumienie strajku marynarzy w Hajfie oraz zdławienie rewolty Wadi Salib i Czarnych Panter miały miejsce za rządów demokratycznej partii socjalistycznej Mapai (Mifleget Poalei Eretz Yisrael, Partia Robotnicza Ziemi Izraela). Żydzi etiopscy pamiętają zabójstwa dokonywane przez policję oraz dekady rasizmu i dyskryminacji. A Palestyńczycy… cóż, to oczywiste, ale do tego dojdziemy poniżej.
Ale to, co się tu dzieje, nie jest po prostu oddolnym buntem przeciwko demokracji. Jedną z głównych organizacji stojących za tą próbą zamachu stanu jest Kohelet Policy Forum, skrajnie prawicowy instytut badawczy i think tank o znacznym wpływie na politykę rządu i wsparciu finansowym ze strony zagranicznych potentatów. Śledztwo przeprowadzone przez izraelski kanał medialny 12 wykazało, że forum miało główną rolę w proponowaniu obecnej reformy, jak również ustawy o państwie narodowym z 2018 roku, a także w nominacji Becalela Smotricza — prawicowego polityka, który jest liderem listy politycznej Religijnych Syjonistów — do administracji cywilnej. Opisując swoje ambicje „zabezpieczenia przyszłości Izraela jako państwa narodowego narodu żydowskiego, wzmocnienia demokracji przedstawicielskiej oraz poszerzenia wolności indywidualnej i zasad wolnego rynku w Izraelu”, Kohelet Policy Forum promowało różne nacjonalistyczne i neoliberalne cele, w tym prywatyzację zdrowia i edukacji, likwidację instytucji opieki społecznej, sprzeciw wobec podniesienia płacy minimalnej, aneksję Zachodniego Brzegu, mianowanie konserwatywnych sędziów i deportacje osób ubiegających się o azyl. Podczas COVID-19 sprzeciwiali się udzielaniu pomocy małym firmom i zwiększaniu liczby łóżek szpitalnych.
Mosze Kopel, przewodniczący tego forum, mieszka w Efrat, żydowskim osiedlu na Zachodnim Brzegu. Forum Kohelet otrzymuje dziesiątki milionów szekli rocznie, głównie z dwóch źródeł: od Jeffa Yassa, konserwatywnego i prawicowo-„libertariańskiego” amerykańskiego miliardera, który przekazuje również datki na rzecz partii republikańskiej, oraz jego partnera, miliardera Arthura Dantchika. Nie jest niczym nowym, że skrajnie prawicowe „instytuty badawcze” wspierane przez zagranicznych, neoliberalnych i reakcyjnych donatorów dążą do zainicjowania zamachu stanu w celu kształtowania polityki danego kraju zgodnie z własnymi interesami.
W tym kontekście należy rozumieć prawicowo-populistyczny dyskurs, według którego ostatnią twierdzą lewicowej hegemonii jest system sądowniczy, który musi zostać zastąpiony przez „naród”.
Retoryka o lewicowym głębokim państwie kontrolującym sąd i media wbrew suwerenności ludu zabrzmi znajomo dla towarzyszy z innych części świata, którzy mogą być zaskoczeni, że syjoniści importują to, co zwykle jest antysemickimi motywami dyskursu. Jest to mniej niezwykłe, gdy weźmiemy pod uwagę, jak biali nacjonaliści i inne skrajnie prawicowe grupy polubiły Izrael.
Izraelskie flagi są regularnie widoczne na protestach English Defense League w Wielkiej Brytanii i przez zwolenników Trumpa i Bolsonaro w obu Amerykach. Były one wystawione podczas zamieszek na Kapitolu w Waszyngtonie 6 stycznia 2021 roku i zamieszek w brazylijskim Kongresie 8 stycznia 2023 roku. Syjoniści utrzymują związki z ewangelicznymi chrześcijanami w USA, tak jak Netanjahu utrzymuje relacje ze skrajnie prawicowymi partiami reakcyjnymi, takimi jak reżimy Viktora Orbána na Węgrzech i Giorgia Meloniego we Włoszech. Podobnie Izrael podpisał Porozumienia Abrahamowe z autorytarnymi dyktaturami w całym regionie, w tym z Marokiem, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem i Sudanem. Mówiąc słowami Noama Chomsky’ego, mamy do czynienia z reakcyjną międzynarodówką, w której Izrael odgrywa ogromną rolę.
Wobec reakcyjnej międzynarodówki.
W Izraelu sojusz pomiędzy reakcyjną klasą robotniczą a egoistycznymi miliarderami napędza zabór władzy przez Netanjahu, podczas gdy protestujący z klasy średniej starają się bronić swoich przywilejów, nie biorąc pod uwagę uciskanych i wykluczonych.
Nie zawsze tak było. Poprzednie ruchy proletariackie w Izraelu dostrzegły związek między własną sytuacją a syjonistycznym kolonializmem i wyraziły solidarność z Palestyńczykami. W 1959 roku rewolta Wadi Salib w Hajfie domagała się między innymi zakończenia wojskowych rządów nad Palestyńczykami. W latach 70. Czarne Pantery w Jerozolimie nawiązały kontakty z Palestyńczykami, rozumiejąc walkę Mizrachijczyków i Palestyńczyków jako wzajemnie powiązane. Posunęli się nawet do spotkania z Organizacją Wyzwolenia Palestyny.
Dla wielu w Izraelu wybory w 1977 roku były punktem zwrotnym, po którym klasa robotnicza trafiła w szpony prawicy. Wtedy właśnie po raz pierwszy wygrała prawicowa partia Likud, przełamując hegemonię partii Mapai.
Być może dobrym pomysłem byłaby próba wskrzeszenia ducha ruchów z połowy XX wieku, choć z tamtego dziedzictwa nie zostało prawie nic. Nacjonalistyczne emocje okazały się silniejszym napędem; liberalna „polityka tożsamości” o płytkiej reprezentacji zastąpiła emancypacyjną, potencjalnie postkolonialną wizję regionu. Alfredo Bonanno twierdził, że intifada wychodząca od Izraelczyków może być idealnym rozwiązaniem. Prawdopodobnie tak — ale obecnie zmierzamy szybko w przeciwnym kierunku.
Syjonizm znajduje się jednak na rozdrożu. Co wyniknie z niedawnego politycznego przebudzenia, pozostaje w strefie przypuszczeń.
Przewodnik terenowy po czystkach etnicznych
Skuteczny osadniczo-kolonialny projekt czystek etnicznych nigdy nie jest łatwy do wdrożenia, a syjoniści zawsze nie zgadzali się między sobą co do tego, jak najlepiej go realizować. Strategie i taktyki trwającej Nakby [„katastrofy”, tj. wysiedlenia, wywłaszczenia i zabijania Palestyńczyków począwszy od 1948 r.] zmieniały się z czasem; reżim się dostosowywał, ale dążenie do czystek etnicznych pozostawało. Od 1948 roku było wiele prób czystek etnicznych, głównie poprzez rządy wojskowe i asymilację.
Kiedy nie można wypędzić ludzi z ich ziemi i deportować, czasem najbliższe jest coś przeciwnego: uwięzić ich na ich ziemi, zamienić ich wioski i miasteczka w getta, monitorować i ograniczać ich przemieszczanie się, otoczyć punktami kontrolnymi i murami, za wszelką cenę zapobiegać mieszaniu się osadników z tubylcami. Dla pozostałych konieczny jest projekt asymilacji. W ten sposób wielu Palestyńczyków stało się „izraelskimi Arabami”, pozbawionymi swojej tożsamości i korzeni.
Mesjanistyczny ruch osadników skomplikował to podejście, ponieważ nalegali oni na osiedlenie się na terytoriach zajętych w 1967 roku, wśród rdzennych Palestyńczyków, wbrew woli ówczesnego rządu. Partie rządzące Izraelem sprzeciwiały się idei żydowskich osadników na Zachodnim Brzegu: jeśli chcesz zbudować więzienie, to nie ma sensu, by strażnicy więzienni mieszkali z więźniami. To dlatego Ariel Szaron w 2005 roku eksmitował żydowskich osadników ze Strefy Gazy, aby zamienić ją w zamknięte więzienie i od czasu do czasu bombardować ludność.
I tu właśnie wkracza druga frakcja syjonizmu. Mówiąc najprościej, liberalny nurt syjonistyczny przyjmuje podejście do ludności tubylczej, które ściśle opiera się na kontroli i asymilacji: kulturowym wymazywaniu tożsamości zbiorowej, zwłaszcza materialnych więzi z miejscem i tradycyjnym stylem życia, oraz modelu więzienia pod gołym niebem dla czystek etnicznych. Prawicowy syjonizm, z drugiej strony, przyjmuje podejście anihilacyjne, dążąc do zastąpienia rdzennej ludności. Podobnie jak liberalny syjonizm głównego nurtu, opracował on arsenał taktyk i strategii, za pomocą których dąży do osiągnięcia tego celu, a wokół każdej z nich powstały różne frakcje. Jedna z tych frakcji, mesjanistyczni osadnicy kahanowscy, dochodzi teraz do władzy, ponieważ Netanjahu desperacko potrzebuje ich w swojej koalicji, aby stworzyć rząd. Mają oni inne pomysły na kontrolę populacji i czystki etniczne niż miał na myśli Dawid Ben-Gurion i pionierzy syjonizmu, i są znacznie mniej zaangażowani w ramy liberalnej demokracji.
Bardzo mało napisano w badaniach akademickich o skrajnie prawicowym syjonizmie, ponieważ do całkiem niedawna był on uważany za zjawisko obrzeżne. Ale sytuacja szybko się zmienia. W dialektyce między judaizmem a demokracją Netanjahu był szczęśliwy, że linia ta pozostaje zamazana, tak jak do tej pory robiło to ogólnie społeczeństwo izraelskie. Ale osadnicy w koalicyjnym rządzie Netanjahu wytrącili konflikt, zdecydowanie przedkładając swoje pojęcie judaizmu nad demokrację. Lista Religijnych Syjonistów, skrajnie prawicowa grupa polityczna składająca się z kahanistycznej partii Jewish Power i kilku innych fundamentalistycznych partii religijnych i skrajnie prawicowych, jest obecnie trzecią co do wielkości partią w nowym rządzie, a Itamar Ben-Gewir, weteran kahanistów, został nowym ministrem bezpieczeństwa wewnętrznego, co daje mu władzę nad policją.
To już wpłynęło na postawę wobec obecnego ruchu protestacyjnego. Ben-Gewir polecił policji użycie siły do stłumienia każdej próby blokowania dróg lub „tworzenia anarchii”. Podczas jednego z „dni oporu” w Tel Awiwie, policja rzuciła granaty ogłuszające w stronę protestujących i zraniła niektórych z nich — co jest dość rzadkim zjawiskiem w Tel Awiwie. Wielu twierdziło, że rozkaz do tego przyszedł bezpośrednio od Ben-Gewira. Ponadto, według doniesień, komendant okręgowy policji w Tel Awiwie został zwolniony z pracy po tym, jak Ben-Gewir rozgniewał się na policję za zbyt łagodne traktowanie demonstrantów i niewykonanie jego rozkazu, by uniemożliwić im blokowanie dróg. Ben-Gewir zaprzeczył później, że był to powód zwolnienia, ale zbieżność w czasie jest podejrzana.
Podstawową ideą religijnego syjonizmu jest to, że ustanowienie państwa Izrael stanowi początek procesu odkupienia — mesjańskiego procesu dziejącego się na naszych oczach, zgody Boga na powrót z wygnania. Państwo nie jest doskonałe, bo jest liberalne i świeckie, ale religijni syjoniści są gotowi użyć go jako narzędzia w dążeniu do swojego celu: teokratycznej monarchii rządzonej według prawa Halachy. Los Palestyńczyków w tym przyszłym rządzie jest jasny: tymczasowy pobyt bez praw lub w przeciwnym razie przymusowy transfer.1
Skrajnie prawicowe religijne nurty syjonistyczne zakorzeniły się w wielu żydowskich osiedlach na Zachodnim Brzegu. Ich bojówki działają w pełnej koordynacji z Siłami Obronnymi Izraela, by dokonywać aktów terroru i pogromów ludności palestyńskiej, takich jak ostatni pogrom w Huwara (opisany poniżej). Becalel Smotricz, lider ich listy wyborczej, już oświadczył, że „Huwara powinna zostać wymazana”. Wielu ludzi w „mieszanych” miastach z niepokojem oczekuje kolejnej rundy pogromów i powrotu linczów, tym razem z kahanistami jako nowymi szefami policji.
Realizacja ich wizji rozpętałaby najgorsze piekło na ziemi, jakie ten kawałek ziemi widział od wieków. Syjonizm stworzył potwora, z którym nie jest pewien, czy może sobie poradzić. To, czy ambicje tej frakcji są realistyczne, czy nie, nie jest główną kwestią. Mamy tu do czynienia z oddanym ruchem kontrrewolucyjnym, który osiągnął władzę, wykorzystując sprzeczności izraelskiego społeczeństwa i kryzys polityczny ostatnich kilku lat — w tym fakt, że w Izraelu odbyło się pięć wyborów w ciągu mniej niż czterech lat, a Netanjahu, stojąc w obliczu zarzutów korupcyjnych, desperacko próbował stworzyć rząd koalicyjny.
Powiązania Kohelet Policy Forum z politykami Religijnych Syjonistów w obecnym rządzie są jasne. Widzą oni Smotricza jako swoją bramę do rządu.
Tak więc, podsumowując: skrajnie prawicowe religijne prądy fundamentalistyczne finansowane przez amerykańskich konserwatystów i legitymizowane przez ideologię neoliberalną promują pucz, aby osłabić system sądowniczy osadniczego podmiotu kolonialnego ustanowionego przez czystki etniczne. Dzięki temu rząd zyskałby silniejszą kontrolę nad władzą, co umożliwiłoby mu przejście do kolejnego etapu autorytaryzmu.
Becalel Smotricz w przemówieniu w Paryżu w tym miesiącu, w którym zaprzeczył istnieniu narodu palestyńskiego. Na jego podium można zobaczyć mapę „Wielkiego Izraela”, która obejmuje terytorium Jordanii. Smotricz powiedział również, że Huwara powinna zostać „wymazana”.
Trudno przewidzieć, co nas czeka, ale nie widzieliśmy jeszcze najgorszego. Czekają nas ciężkie czasy, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, jak zmiany klimatyczne wpłyną na ten region w ciągu najbliższych kilku dekad, zaostrzając konflikty etniczne i wojny o zasoby. Powinniśmy przygotować się na możliwość, że przyszłe intifady będą napędzane przez podstawowe potrzeby, takie jak dostęp do wody pitnej i żywności.
Niech to będzie lekcja dla wszystkich. Drogo płacimy za porażki liberalnej demokracji i lewicy, jak również za decyzję o utworzeniu kolonialnego państwa narodowego, aby spróbować rozwiązać problemy uciskanych ludzi. Już w 1938 roku Emma Goldman oświadczyła,
„Przez wiele lat sprzeciwiałam się syjonizmowi jako marzeniu kapitalistycznego żydostwa na całym świecie o państwie żydowskim ze wszystkimi jego przydatkami, takimi jak rząd, prawa, policja, militaryzm i cała reszta. Innymi słowy, żydowska maszyna państwowa, która ma chronić przywileje nielicznych przeciwko wielu”.
Powinniśmy byli posłuchać wtedy, kiedy był jeszcze czas. Teraz musimy się przygotować. Nadchodzący kryzys nie może być zażegnany. To kontekst, w którym będziemy toczyć nadchodzące walki.
Tymczasem po drugiej stronie muru
Tak wiele wydarzyło się w Palestynie od czasu, gdy ostatnio pisaliśmy z tej części świata. Jak na razie, od początku 2023 roku zginęło co najmniej 80 Palestyńczyków. Trudno nadążyć za tymi wszystkimi nalotami, masakrami i pogromami. Skupię się na masakrze w Nablusie jako jednej z wielu izraelskich technik kontrnatarcia przeciwko Lwiej Jamie — grupie, która reprezentuje nową fazę oporu wśród młodzieży na Zachodnim Brzegu — oraz na pogromie w Huwarze, który był punktem zwrotnym dla wielu ludzi.
22 lutego żołnierze IDF dokonali nalotu na miasto Nablus, zabijając jedenaście osób w trakcie operacji, której celem byli bojownicy z Lwiej Jamy. Była to część „Wave Breaker”, antypaństwowej operacji wojskowej rozpoczętej w 2022 roku, mającej na celu zdławienie nowej fali palestyńskiej bojowości. The Lion’s Den to nazwa palestyńskiej grupy partyzanckiej z siedzibą w Nablusie, która reprezentuje nowe zjawisko w palestyńskim oporze. Nie powiązana z tradycyjnymi frakcjami z przeszłości, a zatem pozostająca poza kontrolą Hamasu, Islamskiego Dżihadu, Fatahu, Frontu Ludowego czy innych grup, ich zdecentralizowana, niehierarchiczna i nieprzewidywalna struktura okazała się wyzwaniem dla IDF. Wraz z podobnymi grupami, takimi jak Batalion Balata i Brygada Jenin, reprezentują one lokalne komórki oporu, które stosują walkę partyzancką przeciwko pobliskim wojskowym punktom kontrolnym i osiedlom oraz chronią swoje miasta i wsie przed najazdami.
twitter.com/PalFeminist/status/1585081743932936192
Wynika to z szerszego zjawiska palestyńskiej młodzieży, która — począwszy od intifady nożowej z 2015 roku — stopniowo bierze sprawy w swoje ręce, działając niezależnie od starych frakcji, partii i organizacji. Komplikuje to sprawy dla Izraela, który został zmuszony do innowacji także w swoich mechanizmach represyjnych. W 2022 roku pewien „urzędnik bezpieczeństwa” zauważył:
„Strzelcy opuszczają Nablus spontanicznie, bez wyraźnej struktury organizacyjnej czy hierarchii… Nie ma rozkazów idących z góry na dół jak w znanych infrastrukturach terrorystycznych. Oni nie mają zorganizowanej infrastruktury, i to stanowi dla nas wyzwanie. Gdybyśmy mieli możliwość, działalibyśmy przeciwko nim indywidualnie, ale jest to prawie niemożliwe”.
To usprawiedliwia naloty, oblężenia i zbiorowy terror skierowany na całe populacje. W erze formalnej organizacji wystarczyło celować w konkretne osoby, ale teraz każdy jest podejrzany, co pozwala na bardziej masową przemoc.
Jedni i ci sami: osadnicy obok żołnierzy w kolejnym pogromie w Hebronie, listopad 2022 r.
Wieczorem 26 lutego dziesiątki osadników z koktajlami Mołotowa pomaszerowały w kierunku wiosek Huwara i Zaa’tara w rejonie Nablusu na Zachodnim Brzegu. Zaczęli podpalać domy, pojazdy i sklepy. Odbywało się to pod czujnym okiem żołnierzy IDF, którzy nie zrobili nic, aby powstrzymać zamieszki.
To częsta praktyka, że żołnierze IDF pozwalają pogromcom osadników terroryzować miejscową ludność, podejmując działania tylko przeciwko Palestyńczykom, którzy próbują się bronić. Dla miejscowych Palestyńczyków praktycznie nie ma rozróżnienia na „wojskowych” i „cywilów”, gdyż współpracują oni ze sobą w pełnej koordynacji i stanowią tę samą siłę.
twitter.com/RadicalHaifa/status/1629928523518320641
Ponad 70 domów zostało podpalonych, a w co najmniej dziewięciu z nich wciąż przebywały rodziny. Zostali oni ewakuowani, gdy ich domy spłonęły doszczętnie, wraz z setkami samochodów, sklepów, ambulansów i zwierząt gospodarskich. Do końca pogromu setki osób zostało rannych. Jeden Palestyńczyk zginął: Sameh Al-Aqtash z wioski Zaatra.
Nie wiadomo, jak potoczą się dalsze losy, ale możemy spodziewać się nasilenia represji. Jednocześnie ludzie będą nadal rozwijać nowe, innowacyjne sposoby stawiania oporu, przystosowywania się do okoliczności i podążania naprzód. Nie wiadomo jeszcze, jaki wpływ na tę i tak już tragiczną sytuację będzie miało przejęcie władzy przez autorytaryzm.
Przetłumaczone przez 161 Crew.
-
Aby uzyskać podsumowanie różnych współczesnych fundamentalistycznych i ultranacjonalistycznych nurtów w ramach syjonizmu religijnego, czytelnicy mogą sięgnąć po następujące źródła. „Plan decyzji”, manifest opublikowany w 2017 roku przez Becalela Smotricza, lidera listy politycznej Religijnych Syjonistów w Knesecie i obecnego ministra finansów, szczegółowo opisuje, jak należy rozwiązać „konflikt izraelsko-palestyński”: całkowita aneksja Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy oraz więcej żydowskich osiedli. Palestyńczykom proponuje dwie alternatywy: mogą żyć jako rezydenci bez obywatelstwa (tymczasowo) lub wyemigrować do innych krajów (przymusowy transfer). W przemówieniu w jesziwie Mercaz HaRav w Jerozolimie w 2019 roku oświadczył, że „prawo Tory powinno wrócić do Izraela”. Inni wpływowi zwolennicy religijnego syjonizmu to autorzy Torat Hamelech, która szczegółowo opisuje los „pogan” w prawie żydowskim, oraz Izaak Ginsburg, wpływowy rabin, przez wielu nazywany liderem ruchu młodzieżowego na wzgórzu, który uważa Smotricza i partię Religijnych Syjonistów za zbyt umiarkowanych i opowiada się za przywróceniem żydowskiej monarchii w Ziemi Izraela. (Niektórzy z jego zwolenników chcą, by to on był królem). Opowiada się także za przymusowym przeniesieniem Palestyńczyków i odbudową żydowskiej świątyni w Jerozolimie w miejsce meczetu Al-Aksa — aktem, który wciągnąłby region w wojnę religijną. Dla niego przewrót jest dobry, ponieważ osłabia system sądowniczy, ale to nie wystarczy: planem jest jego całkowite zniesienie, zaangażowanie się w otwartą wojnę z istniejącym państwem i przygotowanie do teokratycznej rewolucji, jak ta, która miała miejsce w Iranie. ↩